Historia Renaty z Wrocławia

Oto jeden z opisów łask uzyskanych za wstawiennictwem bpa Alvaro del Portillo, który będzie beatyfikowany 27 września 2014.

Uniwersytet Wrocławski

Nazywam się Renata, mieszkam we Wrocławiu, jestem mężatką, mam troje dzieci.

19 marca 2012, w święto Św. Józefa, odebrałam wynik badania biopsji z adnotacją: pilna konsultacja w poradniach chirurgii i chemioterapii. To był rak piersi. Wynik histopatologiczny o treści: „nowotwór złośliwy inwazyjny” był dla mnie informacją nieprawdopodobną, niespodziewaną i przerażającą.

Jednak ujawnienie się tego dnia choroby, stało się mocnym bodźcem i było dla mnie potwierdzeniem, że w obliczu takiego krzyża tym bardziej będę kroczyć w towarzystwie Dzieła Św. Josemaríi.

Wtedy szczególnie dotarło do mnie zdanie Jezusa, które czytałam kilka miesięcy wcześniej po łacinie: „Nolite timere, ego sum” - „Nie bójcie się, to Ja jestem”.

Kilka dni później, w piątek 23 marca, zadzwoniono do mnie z centrum onkologicznego informując, że ustalono termin przyjęcia i w najbliższy poniedziałek mam się zgłosić do szpitala. Zostałam przyjęta na oddział 26 marca, a 28 marca wykonano zabieg mastektomii.

Dużo osób modliło się za mnie za wstawiennictwem czcigodnego sługi bożego Don Alvaro del Portillo. Choroba była okazją, by dawać obrazki z Don Alvaro osobom, które spotykałam w czasie leczenia. Byli to ludzie z różnych środowisk: pielęgniarki i lekarka oraz pacjentki spotykane w centrum onkologicznym, osoby z parafii, jak również znajomi z pracy. Ja sama również modliłam się modlitwą z obrazka Don Alvaro. W kontekście choroby oraz leczenia polecałam różne intencje Opus Dei.

Wyniki dalszych badań okazały się pomyślne. Nie było przerzutów. Kilka tygodni po operacji komisja lekarzy wyznaczyła datę pierwszej sesji chemioterapii – wypadało to 17 maja.

Kiedy chodziłam w chustce zamiast włosów, towarzyszyło mi zdanie, że „każdy włos na twojej głowie jest policzony”.

Napisałam o mojej chorobie list do Ojca Prałata Javiera Echevarii, na który otrzymałam pokrzepiającą odpowiedź. W tym roku minie 2 lata od daty udanej operacji. Teraz kontynuuję leczenie uzupełniające. Zastrzyki i rodzinna modlitwa z obrazka Don Alvaro obejmuje liczne intencje, a wśród nich: ośrodek Saxum, remont Dworku i nasz dom. Ofiarowanie choroby i bólu w konkretnych intencjach nadaje całemu temu doświadczeniu głęboki sens. Rzeczywiście straciłam włosy, ale po pół roku zaczęły odrastać. Obserwuję w sobie autentyczną radość, kiedy przyjmując zastrzyk, mogę zdziałać tyle dobrego. Każda comiesięczna wizyta w centrum onkologicznym jest okazją do współpracy z Panem Bogiem, której nie chcę zmarnować. Teraz, po tym wszystkim, co przeszłam, jest we mnie więcej zaufania i autentycznej potrzeby codziennej Eucharystii. W sakramentach Pokuty i Eucharystii odnawiam nadzieję, dziękując Bogu i wstawiennictwu Don Alvaro.